Ponieważ dostajemy mnóstwo pytań o przebieg naszej Bałtycko-Skandynawskiej trasy, postanowiłam przygotować Wam małą ściągę tego co udało nam się zobaczyć podczas trzech tygodni naszej podróży, gdzie nocowaliśmy, o tym gdzie żywiliśmy się nie wspomnę tutaj, ponieważ większą część naszego wyjazdu jedliśmy robiąc sobie małe przydrożne pikniki z tego co zabraliśmy z Polski. Jedynie na początku trasy w Wilnie, Rydze, Tallinie, Petersburgu i Helsinkach jedliśmy na mieście.
Plan trasy z założenia był dość intensywny, mieliśmy ograniczony czas, maksymalnie trzy tygodnie i długą listę miejsc, które bardzo chcieliśmy zobaczyć. Choć ostatecznie musieliśmy zrezygnować z kilku perełek jak Trolltunga nazywana również językiem Trola, Preikestolen, Nordkapp - Przylądek północny, czy Bergen. W sumie rezygnacja z odwiedzenia tych miejsc była również podyktowana tym, że mieliśmy na pokładzie 8 miesięcznego bobasa i nie byliśmy przekonani, czy odwiedzenie Trolltungi i Preikestolen będzie bezpiecznie i nie za bardzo męczące. Ostatecznie odpuściliśmy i zostawiliśmy te miejsca na kolejną wizytę :)
Poniżej nasza trzy tygodniowa trasa, podczas której przejechaliśmy 8600 km z 8 miesięcznym dzidziusiem. Na początku nie byliśmy pewni jak to wszystko wyjdzie i zakładaliśmy na każdym etapie zmianę planów pod malucha, jeśli taki trip okazałby się dla niej zbyt męczący. Na szczęście okazało się, że Lea to urodzona podróżniczka i w trasie czuje się jak ryba w wodzie.
Jest to chyba jeden z moich najdłuższych wpisów, ale i miejsc, które odwiedziliśmy jest wiele. Mam nadzieję, że uda Wam się przebrnąć przez całość :)
Dzień 1 Warszawa – Troki – Wilno
Trasa ok 470 km Nocleg: Corner Hotel Wilno 227 zł
Pierwszy dzień przeznaczyliśmy na spokojne przejechanie trasy Warszawa – Wilno z przerwą w Trokach. Dzięki temu, że dzień wcześniej byliśmy na weselu mojej kuzynki startowaliśmy z Warszawy, a nie jak zawsze Krakowa. Na pierwszy rzut całkiem spory odcinek 470 km, minął nam dość szybko. Pierwszym miejscem jakie odwiedziliśmy na Litwie był Zamek w Trokach, mieliśmy też czas na spacer wzdłuż otaczającego go jeziora Galwe. Dzień zakończyliśmy pyszną kolacją w klimatycznej restauracji „Etno Dvaras” z tradycyjną kuchnią litewską.
Dzień 2 Wilno – Ryga
Trasa ok 300 km Nocleg: Ibis Style Ryga 262 zł
Drugi dzień przeznaczamy na zwiedzanie stolicy Litwy – Wilna. Dzień rozpoczynamy na Wileńskej starówce, która choć wydaje się bardzo kameralna, jest jedną z największych w Europie. By zwiedzić ją pobieżnie potrzeba co najmniej 3-4 godzin. Pierwszym miejscem jakie odwiedzamy to kaplica w Ostrej Bramie z Ikoną Matki Bożej Miłosierdzia. Obraz ten przedstawia Matkę Boską w dość nietypowy sposób, bo bez postaci Dzieciątka Jezus na rękach. Następnie kierujemy się do znajdującego się nieopodal kościoła św. Teresy. A następnie do znajdującej się nieco dalej największej litewskiej prawosławnej Cerkwii Ducha Świętego będącej częścią kompleksu budynków monastyru pod tym samym wezwaniem. Idąc dalej na północ, po lewej stronie mijamy bramę do klasztoru Bazylianów. W XIX wieku w zabudowaniach klasztoru mieściło się więzienie, w którym przetrzymywany był m. in. Adam Mickiewicz. Schodząc nieco niżej główną ulicą Aušros vartų dochodzimy do placu ratuszowego, przy którym robimy krótki odpoczynek. Idąc dalej na północ, w kierunku katedry, warto skręcić w prawo w niepozorną uliczkę Literatų. Polscy turyści zaglądają tu głównie ze względu na dom, w którym niegdyś mieszkał Adam Mickiewicz. Idąc do końca Literatų gatvė, mijamy kościół św. Michała i klasztor Bernardynek po czym dochodzimy do przepięknego gotyckiego kościoła św. Anny i znajdującego się tuż obok pomnika naszego narodowego wieszcza Adama Mickiewicza, który spogląda w kierunku wileńskiej starówki. Spacerkiem po pięknej i dość rozległej starówce kierujemy się do placu Dowkonta i Pałacu Prezydenckiego. Codziennie o 18:00 przed budynkiem odbywa się honorowa zmiana warty, a w niedzielę w południe uroczysta ceremonia wciągnięcia flagi, w której uczestniczą między innymi wojskowi ubrani w średniowieczne zbroje. Z Pałacu Prezydenckiego udajemy się w kierunku Uniwersytetu Wileńskiego oraz uniwersyteckiego kościoła św. Janów. Niestety szczęście nam nie dopisuje i kościół jest nieczynny, cóż nie załamujemy się, zawsze jest to dobry pretekst, aby tu wrócić. Następnym punktem naszej wędrówki po wileńskiej starówce jest Plac Katedralny, na którym stoi Bazylika archikatedralna św. Stanisława i św. Władysława. Kierując się do Baszty Zamku Giedymina przechodzimy obok pomnika założyciela Wilna – Wielkiego księcia Giedymina, oraz obok Zamku Dolnego, zwiedzając jedynie jego dziedziniec. Na sam koniec wchodzimy na szczyt wzniesienia prowadzącego pod Basztę Zamku Giedymina. Wejście nie jest wymagające (jednak odradzam wycieczkę z wózkiem ze względu na kostkę brukową), zajmuje ono kilka minut. Można się tam również dostać kolejką linową rozpoczynającą trasę z dziedzińca Muzeum Narodowego. Na sam koniec przed wyjazdem z Wilna zostawiamy sobie cmentarz na Rossie, z którego już bezpośrednio kierujemy się do Rygi.
Więcej o tym co warto zobaczyć w Wilnie przeczytacie tutaj.
Dzień 3 Ryga – Tallin
Trasa 370 km Nocleg: Hestia Hotel Seaport Tallinn 307 zł
Zaraz po śniadaniu zwiedzanie Rygi rozpoczynamy od północno-zachodniej części Starego Miasta i Zamku Ryskiego, który znakomicie widzimy dojeżdżając na starówkę już z mostu nad Dźwiną. Obecnie jest on siedzibą prezydenta Łotwy. Na dużym placu przed nim zostawiamy samochód, jest tam miejski parking. Spacerem wąskimi brukowanymi uliczkami dochodzimy do niepozornych średniowiecznych kamieniczek Trzech Braci. Od niedawna stały się atrakcją turystyczną trochę dzięki podobieństwu do estońskich „Trzech Sióstr” w Tallinie. Znajdujące się przy ulicy Mazã Pils trzy średniowieczne kamienice, prezentują różne style architektoniczne, pochodzą z różnych okresów, natomiast łączy je bogate zdobnictwo. Najstarsza z nich pochodzi z XV wieku. Następnie kierujemy się na Plac Katedralny i do Katedry będącej protestancką świątynią zbudowaną w XIII wieku. Jest ona największą średniowieczną świątynią wśród krajów nadbałtyckich. Katedra w Rydze znana jest również z jednych z największych organów w Europie, z 6768 piszczałkami, które robią ogromne wrażenie. Stamtąd kierujemy się na Plac Ratuszowy, na którym w centralnym punkcie stoi pomnik Rolanda przypominający o sile średniowiecznego miasta, suwerenności ryskiej jurysdykcji i prawie do bicia monety. Za figurą wyróżnia się bogato zdobiony rzeźbami gotycki Dom Bractwa Czarnogłowych, przypominający flamandzkie domy kupieckie. W średniowieczu był siedzibą gildii kupieckiej, skupiającej bogatych i wolnych kupców pochodzenia niemieckiego i mającego znaczne wpływy na dzieje miasta. Właściwy budynek Ratusza mieści się na przeciwległej pierzei placu. Plac od strony Dźwiny zamyka pozbawiony okien budynek Muzeum Okupacji prezentujący historię gehenny narodu łotewskiego i pomnik Czerwonych Strzelców Łotewskich. Następnie kierujemy się do Kościoła św. Piotra będącego jednym z najważniejszych zabytków Rygi. Jego wieża jest najlepszym punktem widokowym, z którego roztacza się niezwykła panorama na starówkę. Obok znajduje się inna nieco mniejsza świątynia, Kościół św. Jana, przy której znajduje się pomnik przedstawiający Muzykantów z Bremy, postacie z bajki braci Grimm. Następnie kierujemy się pod Basztę Prochową, mieszczącą się niedaleko Bramy Szwedzkiej. Jest ona jedną z trzech zachowanych baszt murów miejskich. Obecnie w jej wnętrzach znajduje się siedziba Muzeum Wojskowego. Kilkadziesiąt metrów za Basztą Prochową znajduje się Plac Litewki. Miejsce gdzie głównie koncertuje się nocne życie miasta. Znajduje się tu wiele knajpek i restauracji. Przy placu znajduje się najstarsza siedziba teatru rosyjskiego poza granicami Rosji, gmach Rosyjskiego Teatru Dramatycznego. Będąc tutaj warto również zwrócić uwagę na budynki Wielkiej i Małej Gildii, które od średniowiecza skupiały rosyjską elitę, oraz kupców i rzemieślników, a także Koci Dom. Spacerkiem udajemy się do oddalonego zaledwie o kilka ulic od Starego Miasta, Soboru Narodzenia Pańskiego, będącego obecnie największą cerkwią prawosławną znajdującą się w krajach nadbałtyckich. Spacerem przez starówkę wracamy po samochód i udajemy się na południe od Starego Miasta, do znajdujących się tam Hal Targowych, gdzie robimy przerwę na obiad, zajadając się smakołykami z różnych części świata. Ostatni szybki przystanek w Rydze to Łotewska Akademia Nauk, która do złudzenia przypomina Pałac Kultury i Nauki w Warszawie, choć budynki nie są właściwie podobne jak dwie krople wody. Na koniec dnia zostaje nam podróż samochodem do kolejnej nadbałtyckiej stolicy, Tallina.
Więcej o tym co warto zobaczyć w Rydze przeczytacie tutaj.
Dzień 4 Tallin
Nocleg: Tallink Express Hotel 309 zł
Kolejny dzień rozpoczynamy zaraz po śniadaniu od zwiedzania Starego Miasta w Tallinie, na które wchodzimy od wschodniej strony, przez Bramę Viru i dalej kierujemy się do niezwykle klimatycznego średniowiecznego Pasażu św. Katarzyny. Póżniej zaledwie kilka kroków do centralnego punktu na starym mieście, czyli Placu Ratuszowego, przy którym znajduje się wiele restauracji, oraz najstarsza apteka w mieście - Apteka Magistracka. Po małej przerwie na małe co nieco w jednej z pobliskich restauracji, czeka nas spacerek na wzgórze Toompea gdzie po drodze mijamy kościół św. Mikołaja i kierujemy się pod pełen przepychu Sobór św. Aleksandra Newskiego, który miał symbolizować potęgę Rosji, oraz luterańską katedrę Najświętszej Marii Panny. Będąc w okolicy odwiedzamy skromny Zamek Toompe, w którym zapadały najważniejsze decyzje w historii kraju, a obecnie jest siedzibą estońskiego parlamentu. Będąc na wzgórzu Toompea obowiązkowo trzeba również odwiedzić dwa punkty widokowe, z których roztacza się przepiękna panorama na miasto. Pierwszy z nich (położony najbardziej na północ) to Patkuli Viewing Platform, z którego możemy obserwować m.in. strzelistą wieżę kościoła św. Olafa, baszty, miejskie mury i czerwone dachy Starego Miasta. Drugi punkt widokowy, który polecamy znajduje się kawałek dalej i jest to Kohtuotsa Viewing Platform, z którego możemy podziwiać z góry wąskie uliczki Starego Miasta, strzeliste wieże ratusza, oraz kościoła św. Ducha. Z górnej części starego miasta kierujemy się z powrotem do dolnej części pod Dom Bractwa Czarnogłowych. W Tallinie jest wiele ciekawych drzwi i wyszukiwanie ich jest świetną atrakcją, ale to właśnie Dom Bractwa Czarnogłowych zdobią najpiękniejsze drzwi w mieście. Na koniec odwiedzamy jeszcze Kościół św. Olafa, oraz Kamienice Trzy Siostry. Jemy kolację w bardzo klimatycznej restauracji III Draakon i uciekamy odpocząć do hotelu.
Więcej o tym co warto zobaczyć w Tallinie przeczytacie tutaj.
Dzień 5 Tallin – Petersburg
Trasa 370 km Nocleg: UHotel Petersburg 192 zł
Rano odwiedzamy jeszcze w słynne w Tallinie targowisko Targ Bali Jaam oraz Muzeum Sztuki Kadriorg , które słynie z pałacu i parku zbudowanego przez cara Piotra I. Resztę dnia przeznaczamy na spokojny przejazd do Petersburga. Dobrze, że założyliśmy na to praktycznie cały dzień!!.... Na granicy w Narva okazało się, że nie mamy zgody leasingu w języku rosyjskim na wjazd samochodem do Rosji i nas nie przepuszczą… Po dłuższej chwili przeszukiwania setek maili… Na szczęście okazało się, ze kiedyś bank nam taką zgodę na wyjazd zagranicę przesłał tylko..... w języku polskim. I tu kolejny problem, gdyż celnicy uznają jedynie tłumaczenie tego dokumentu przez tłumacza przysięgłego. Na szybko znaleźliśmy w Narvi tłumacza z angielskiego na rosyjski (z polskiego na angielski wystarczył Google translator), który nam ten dokument przetłumaczył (najważniejsze były pieczątki!!!! nawet dużo). Straciliśmy przez to zamieszanie kilka godzin nie mówiąc już o nerwach. Wieczorem udało nam się przejechać granicę. I choć planowaliśmy, że popołudniu dojedziemy do Petersburga, to na miejscu byliśmy po północy.
Dzień 6 Petersburg
Nocleg: UHotel Petersburg 192 zł
Zwiedzanie Petersburga rozpoczynamy od Soboru św. Izaaka, który praktycznie mamy po drodze z naszego hotelu na Plac Pałacowy. Sobór św. Izaaka to prawdziwe arcydzieło architektury i trzecia co do wielkości świątynia kopułowa w Europie, zaraz po watykańskiej Bazylice św. Piotra i londyńskiej katedrze św. Pawła. To co najbardziej rzuca się w oczy to dach Soboru św. Izaaka. Zwieńczony olbrzymią złotą kopułą o promieniu 11 m, którą podobno widać nawet z Zatoki Fińskiej. Z pod soboru kierujemy się na znajdujący się nieopodal Plac Pałacowy, będący największym placem w Petersburgu o łącznej powierzchni całkowitej 59 964 m². Na którym rozgrywały się historyczne wydarzenia o światowym znaczeniu m.in. Krwawa Niedziela w 1905 roku, czy Rewolucja Październikowa w 1917 roku. Obecnie na placu odbywa się wiele wydarzeń kulturalnych min: liczne koncerty i przedstawienia, oraz obchodzony jest Nowy Rok. Tuż przy placu pałacowym znajduję się prawdziwa perełka Petersburga, której chyba nikomu nie trzeba przedstawiać Pałac Zimowy i muzeum Ermitaż. Pałac Zimowy wzorowany na francuskim Wersalu wybudowano na życzenie cesarzowej Elżbiety Romanowej, jest prawdziwym rajem dla miłośników malarstwa i sztuki. My jednak odpuściliśmy jego zwiedzanie z dwóch względów, po pierwsze do wejścia była ogromna kolejka, a po drugie doszliśmy do wniosku, że będzie to zbyt męczące dla 8 miesięcznego maluszka. Kierujemy się więc na Wyspę Zajęczą do jednej z największych atrakcji w Petersburgu Twierdzy Pietropawłowskiej. Założona przez Piotra I w 1703 roku, miała służyć do obrony przed Szwedami. W późniejszych latach przekształcono ją w więzienie, w którym przetrzymywani byli więźniowie polityczni min: syn Piotra Wielkiego, Fiodor Dostojewski, czy Tadeusz Kościuszko. Wewnątrz twierdzy na szczególną uwagę zasługuje Sobór Świętych Piotra i Pawła ze 122-metrową iglicą zwieńczoną figurą anioła, w tym soborze pochowano niemal wszystkich carów z rodziny Romanowów. Spod Twierdzy Pietropawłowskiej tylko kilka minut spaceru dzieli nas od przepięknego turkusowego meczetu. O ile jego wnętrza są dość skromne i na uwagę zasługuje jedynie ogromny żyrandol udekorowany cytatami z Koranu, o tyle jego zewnętrzna elewacja wprawia w zachwyt. Ściany meczetu pokryte są szarym granitem, a kopułę, górne części minaretów i portal przyozdobiono przepiękną turkusową ceramiką. Z turkusowego meczetu idziemy pod Aurorę – rosyjski krążownik wojenny będący symbolem rewolucji październikowej. Następnie wracamy tramwajem do dzielnicy centralnej i kierujemy się pod Sobór Smolny, który jest uznawany za jedną z najpiękniejszych świątyń w Petersburgu. Sobór miał być początkowo żeńskim klasztorem prawosławnym, jednak po kilku latach funkcjonowania, klasztor zamknięto, mniszki się wyprowadziły, a budynki klasztoru przejął Instytut Szlachetnie Urodzonych Panien. Z Soboru Smolnego bulwarami nad rzeką Newą dłuższym spacerkiem (około 30-40 min) docieramy do Pola Marsowego. Jest to olbrzymi 9 hektarowy park położony w centrum Petersburga. Po południowo-wschodniej stronie petersburskiego Pola Marsowego, otoczony rzekami Mojką, oraz Fontanką i specjalnie wykopanymi kanałami, wznosi się imponujący Zamek Michajłowskiego. Jest on jednym z największych pomników architektury Sankt Petersburga. Spod Zamku Michajłowskiego kierujemy się krótkim spacerkiem do najsłynniejszej i jednej z najpiękniejszych atrakcji Petersburga – Soboru Zmartwychwstania Pańskiego zwanego również jako Cerkiew na Krwi. Ta niezwykła świątynia wznosi się nad kanałem Griboyedova i upamiętnia zabitego w zamachu bombowym cara Aleksandra II. Ulicą biegnącą wzdłuż Kanału Griboyedova dochodzimy do najsłynniejszej ulicy Petersburga - Newski Prospekt jest jedną z najdroższych i najbardziej luksusowych ulic w Rosji. Na koniec dnia złapał nas ulewny deszcz i taksówką wróciliśmy do naszego hotelu położonego na Wyspie Wasiljewskiej.
Dzień 7 Petersburg – Helsinki
Trasa 390 km Nocleg: Hotel Haaga Central Park 410 zł
To nasz drugi i ostatni dzień w Petersburgu, nie mamy na ten dzień skomplikowanego i męczącego planu zwiedzania, tak jak było to dnia poprzedniego. Po śniadaniu udajemy się spacerkiem z naszego hotelu w okolice Pałacu Zimowego, skąd statkiem wycieczkowym odpływamy do Peterhof, podmiejskiego zespołu pałacowo-parkowego Piotra I, do którego powstania inspiracją stał się sam francuski Wersal. Poza pałacem na uwagę zasługuje przepiękny park, zaprojektowany z wielkim rozmachem. Zajmuje on powierzchnie ok 1000 hektarów, znajdują się w nim liczne budowle i ponad 100 fontann. My w Peterhof spędziliśmy praktycznie cały dzień. Było to fantastyczne wytchnienie od miejskiego zgiełku. Na koniec zjedliśmy obiad w restauracji znajdującej się przy wejściu na teren kompleksu. Wróciliśmy do hotelu, gdzie zostawiliśmy samochód i wyruszyliśmy w drogę do kolejnego miejsca na naszej trasie - Helsinek.
Dzień 8 Helsinki
Nocleg: Airport Hotel Pilotti 386 zł
Zwiedzanie Helsinek rozpoczynamy od Soboru Zaśnięcia Matki Boskiej (Sobór Uspieński), który wyróżnia się a tle pozostałych budowli w mieście czerwoną fasadą ze złotymi kopułami. Znakomicie go widać z Portu, do którego następnie się kierujemy, a przy którym znajduje się kolejne bardzo charakterystyczne miejsce w mieście – plac targowy, Kauppatori. Są na nim rozstawione liczne stragany z pamiątki, świeżymi warzywami, owocami i innymi lokalnymi specjałami, oraz budki z jedzeniem, w całkiem przystępnej cenie. Skusiliśmy się tutaj na pyszne kalmary, oraz ryby. Po drugiej stronie nabrzeża, naprzeciwko koła widokowego, znajduje się długi i niski budynek – Vanha Kauppahalli, w którym mieściła się hala targowa. Obecnie można tu kupić lokalne produkty: ryby, wyroby z mięsa renifera, sery, słodkości. Można tu również smacznie zjeść, w przystępnych jak na Helsinki cenach. Z nadbrzeża już tylko kilka kroków dzieli nas od Placu Senackiego, nad którym góruje luterańska Katedra. Nie sposób pominąć tego miejsca, gdyż wysokie białe kolumny zakończone zielonymi kopułami widać już z daleka. Na placu znajduje się również pomnik cara Aleksandra II, który przypomina o ścisłych związkach nie tylko Helsinek, ale też całej Finlandii z Rosją. Na placu znajdują się też najważniejsze gmachy państwowe, w tym siedziba premiera Finlandii. Tutaj mieści się też najstarszy fiński uniwersytet, oraz jego biblioteka. Przy placu Senackim możemy też zobaczyć najstarsze kamienice Helsinek, w tym pochodzącą z XVIII wieku kamienicę Sederholma, mieszczącą obecnie Muzeum Miejskie. Wracając do samochodu robimy sobie jeszcze spacer popularnym deptakiem Esplanadi, który tworzą dwie prostopadłe ulice i ciągnący się pomiędzy nimi teren zielony. Na koniec zostawiliśmy sobie największą atrakcję Helsinek, czyli skalny kościół Temppeliaukio. Oddany do użytku w 1969 roku kościół został zbudowany i niejako wpleciony wewnątrz masywnych, granitowych skał. Z zewnątrz budynek jest dość niepozorny, za to w środku prezentuje się naprawdę interesująco i nowocześnie.
Dzień 9 Helsinki – Truku – Naantali – Sillanpaa
Trasa 330 km Nocleg: Huhtaniemen Mökkikylä 266 zł
Po dość intensywnych dniach, podczas których zwiedziliśmy kilka ciekawych miast przyszła pora na nieco spokojniejszą część naszej podróży. Po śniadaniu pojechaliśmy jeszcze pod budynek zabytkowego dworca kolejowego, przy którym zaparkowaliśmy samochód i spacerkiem przeszliśmy do Kaplicy Ciszy. Następnie pojechaliśmy do ostatniego miejsca jakie chcieliśmy odwiedzić w Helsinkach, czyli Pomnika Sibelisa, fińskiego kompozytora, złożony z kilkuset metalowych rur. I wyruszyliśmy do Truku, w którym zaplanowaliśmy krótki przystanek na spacer w okolicach Katedry i zwiedzenie XIII-wiecznego zamku. Na koniec dnia zaplanowaliśmy wizytę w wiosce Muminków. Jest to niewielki park rozrywki poświęcony Muminkom, położony jest na wyspie Kailo w pobliżu Naantali. W parku znajdują się obiekty zbudowane na podstawie serii książek o Muminkach autorstwa Tove Jansson. Zwiedzający mogą także spotkać bohaterów serii. Fajne miejsce na kilka godzin, naszym zdaniem cały dzień na to miejsce, to stanowczo za dużo. Tego dnia chcieliśmy pokonać jeszcze jak największy odcinek drogi w kierunku Rovaniemi.
Dzień 10 Sillanpaa – Rovaniemi –Narvik
Trasa 1331km Nocleg: Sure Hotel by Best Western Harstad Narvik Airport 361 zł
Tego dnia pokonujemy najdłuższy odciek drogi podczas naszej podróży. Robimy jedynie dłuższy przystanek mniej więcej w połowie drogi w wiosce Świętego Mikołaja w Rovaniemi. Wioska jest niewielka, a wszystkie atrakcje znajdują się w zasięgu krótkiego spaceru. Wstęp do wioski jest bezpłatny, ale wszystkie dostępne w niej atrakcje są już płatne. My ze względu na to, że byliśmy tu latem nie mogliśmy skorzystać z wielu atrakcji, które są dostępne zimą takie jak: przejażdżka saniami ciągniętymi przez renifery po okolicznym lesie, jazda psim zaprzęgiem, oraz Snowman World, czyli śnieżna atrakcja dla dzieci wraz z niezwykłym barem lodowym w najprawdziwszym, zbudowanym z lodu iglo. Pozostało nam jedynie odwiedzić Mikołaja, z którym zamieniliśmy kilka słów i zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie oczywiście za dodatkową opłatą (tylko elfy z wioski św. Mikołaja mają licencję na robienie zdjęć), wysłaliśmy list ze specjalną pieczątką z wioski świętego Mikołaja do Polski. Wioska to również cała masa sklepików z przeróżnymi pamiątkami i gadżetami. Zdajemy sobie sprawę, ze latem to miejsce nie ma takiego uroku jak zimą i chętnie tam jeszcze wrócimy, aby poczuć prawdziwą atmosferę przedświąteczną tego miejsca. Po około dwóch godzinach ruszyliśmy w dalszą trasę, aż do Narvik.
Dzień 11 Narvik – Lofoty
Nocleg: Sørvågen Hostel 534 zł
Po śniadaniu nieśpiesznie jedziemy w kierunku Lofotów, nazywanymi przez niektórych Karaibami Północy, które uważane są za jeden z najpiękniejszych zakątków Europy i nie można się z tym nie zgodzić. Lofoty to nietypowy kierunek podróży, w którym układnie planu i podążanie za nim nie ma najmniejszego sensu. Tu nie ma do zobaczenia typowych atrakcji turystycznych, jakie czekają w innych miejscach. Tu jest przede wszystkim piękna natura, malownicze widoki, góry wyrastające prosto z wody, zatoki z szerokimi, piaszczystymi plażami i klimatyczne wioski rybackie z tradycyjnymi czerwonymi domkami rorbuer. W związku z tym nie mamy przygotowanego specjalnego planu na zwiedzanie. Z racji tego, że chcemy przejechać na sam koniec Lofotów, robimy sobie przystanki w miejscach, które nam się podobają, nieśpiesznie, cieszymy się urokiem otaczającego nas pięknego krajobrazu. Sama droga jaką pokonujemy już tak naprawdę jest celem samym w sobie, a widoki powalają z każdej strony. Po drodze zatrzymaliśmy się w pięknej i urokliwej wiosce rybackiej Henningsvær, która ze względu na tradycyjną architekturę wygląda niesamowicie. Jest to malutka miejscowość zbudowana na kilku wyspach Hellandsøya i Heimøya połączona z lądem kilkoma mostami. Przez to nazywana jest Wenecją Północy. Lofoty słyną z połowu wielkiej ilości ryb, a takie właśnie wioski żyją głównie z tego. W Henningsvaer znajduje się też popularne boisko , które co roku fotografuje z drona mnóstwo turystów Zatrzymaliśmy się również pod Lofot Viking Museum, ale ostatecznie zrezygnowaliśmy z jego odwiedzenia. Popołudnie spędziliśmy na dwóch położonych obok siebie plażach Haukland Beach i Uttakleiv Beach. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się wcześniej, iż za kołem podbiegunowym będę leżeć w stroju kąpielowym na plaży i kąpać się w morzu.
Dzień 12 Lofoty
Nocleg: Catogården - Boutique Home & Activity Centre 580 zł
Po śniadaniu ruszamy do pobliskiej malutkiej wioski rybackiej Å (tak cała nazwa to jedna literka Å) znajdującej się na samym końcu archipelagu. Jak każda miejscowość na Lofotach ma swój urok, a malutkie, kolorowe, rybackie domki pięknie wpisują się w otaczające je strzeliste góry. Zjedliśmy tu przepyszny obiad w restauracji Brygga, oraz odwiedziliśmy muzeum sztokfisza, czyli tradycyjnego przysmaku. To suszony naturalnie, na drewnianych stelażach przez słońce i wiatr, dorsz. Następnie pojechaliśmy do Reine, będącej jedną z popularniejszych miejscowości na Lofotach, a w której zatrzymujemy się na kolejne dwie noce. Zameldowaliśmy się w klimatycznym, prowadzonym przez sympatyczną Panią Geusthouse, zostawiliśmy rzeczy i pojechaliśmy zrobić jeszcze kilka zdjęć o zachodzie słońca do dwóch pobliskich wiosek rybackich Hamnøy i Sakrisøy, których czerwone i żółte domki położone na tle gór tworzą jeden z najpiękniejszych obrazków na Lofotach.
Dzień 13 Lofoty
Nocleg: Catogården - Boutique Home & Activity Centre 580 zł
Wstałam skoro świt aby zrobić kilka zdjęć Reine kiedy miasto budzi się do życia. Miasteczko to przepięknie wygląda z góry, zwłaszcza z Reinebringen, na który również się wspięłam. Dobrze, że miał kto zostać z Lelcią w naszym Geusthousie, bo wejście na szczyt jest strome i zdecydowanie nie dla małych dzieci. Ponad 400 metrów przewyższenia na zaledwie jednym kilometrze powoduje, że żeby zdobyć szczyt trzeba się wspiąć po prawie pionowej ścianie, a przez większą część trasy trzeba pokonać ponad 1500 stopni, które ułożyli szerpowie z Nepalu, aby trasa była łatwiejsza i bezpieczniejsza. Wejście na szczyt jest warte każdego wysiłku, który wynagrodzą piękne widoki. Następnie wspólnie pojechaliśmy do kolejnej wioski rybackiej Nusfjord, położonej z dala od głównej drogi i często pomijanej przez turystów. A szkoda bo już sama droga jest pełna pięknych widoków. Sama wioska to tradycyjne czerwone i żółte domki rybackie, na których gankach suszą się ryby, tartak, fabryka oleju z wątroby dorsza, oraz elektrownia. Z górującego nad miastem parkingu, na którym zostawiliśmy samochód roztacza się przepiękna panorama na okolicę. Tego dnia odwiedziliśmy jeszcze jedną wioskę rybacką Ballstad. Pojechaliśmy na plażę Skagsanden, która najbardziej mi się podobała ze wszystkich plaż na Lofotach. Dzień zakończyliśmy podobnie jak dzień wcześniej próbując uchwycić fajne kadry o zachodzie słońca w Hamnøy i Sakrisøy.
Dzień 14 Lofoty – Bodo – Arctic Circle – Mo i Rana
Trasa 330 km Nocleg: Skillevollen Motell 350 zł
Kolejny dzień rozpoczynam od wczesnej pobudki i jadę zdobyć kolejny szczyt Offersoykammen. Wydawało mi się, że będzie to dużo prostsza góra niż dzień wcześniej, w końcu 436 metrów to nic wielkiego. W jakim byłam błędzie, szybko sama siebie przeklinałam, że zamiast spać sobie smacznie zachciało mi się łazić po górach. Znowu było stromo i męcząco. Jednak to co zobaczyłam po dojściu do celu, sprawiło, że ten widok stał się moim ulubionym na Lofotach. Lazurowe oczka wodne, strzeliste góry, malutkie plaże i ten niezwykły bezkres. Widok jak z pocztówki. Wróciłam po moich towarzyszy wycieczki, zapakowaliśmy samochód i ruszyliśmy do portu w Muskenes, z którego popłynęliśmy do Bodo. Tego dnia chcieliśmy jeszcze jak najdalej dojechać w kierunku do Troindheim.
Dzień 15 Mo i Rana – Troindheim
Trasa 480 km Nocleg: P-Hotels Brattøra 260 zł
Ten dzień w dużej mierze przeznaczamy na dość spory przejazd z Mo i Rana gdzie nocowaliśmy przed Troindheim. Wczesnym popołudniem docieramy na miejsce, gdzie zwiedzmy gotycką katedrę Nidoras, która jest największą w całej Skandynawii świątynią, i miejscem pochówku króla Norwegii Olafa II. Co ciekawe do dziś właśnie w tym miejscu koronuje się kolejnych monarchów Norwegii. Następnie kierujemy się na dół do mostu Gamle Bybro znajdującego się na rzece Nidelva, nazywanego również Bramą Szczęścia. W XIX wieku ten most był zwyczajnie bramą do miasta. Ostatnim miejscem jakie odwiedzamy to Bryggene, czyli najbardziej charakterystyczne domki w całym Trondheim, stały się one tematem większości pocztówek. Nic dziwnego, są przeurocze i bardzo wyjątkowe. Nigdzie wcześniej nie widziałam tak wielkich budynków na palach, pod którymi chlupie woda rzeki.
Dzień 16 Trondheim – Droga Atlantycka – Droga Troli – Solfjord
Trasa 380 km Nocleg: Solfjord B&B 243 zł
Kolejny dzień, który w dużej mierze spędziliśmy w samochodzie. Tego dnia największymi atrakcjami były dwie najpiękniejsze trasy w Skandynawii, oraz na świecie. Pierwsza z nich Droga Atlantycka (Atlantic Ocean Road), to niezwykłe dzieło drogowe, tworzące system mostów i grobli nad zatoką Hustadvika. Biegnie przez archipelag kilku małych wysp i szkierów w zatoce Hustadvika, odsłoniętej części Morza Norweskiego. Łączy wyspę Averøy z lądem, między miejscowościami Karvåg i Vevang. Całość opiera się na systemie grobli, wiaduktów i ośmiu mostów, spośród których najbardziej widocznym jest most Storseisundet. Jadąc tą trasą ma się wrażenie podróży przez otwarty ocean. Na trasie znajduje się kilka miejsc gdzie można się zatrzymać, zostawić samochód i wybrać się na spacer wzdłuż drogi. Drugą malowniczą trasą jaką pokonujemy tego dnia to będącą żelaznym punktem większości wycieczek, Trollstigen, czyli Droga Trolli, a w dosłownym tłumaczeniu „drabina trolli”. Jest to wąska i stroma szosa, o nachyleniu sięgającym miejscami 12% z jedenastoma bardzo ostrymi zakrętami w istocie przypominającą drabinę. Sam przejazd tej trasy to zarówno dla kierowcy jak i pasażerów spora dawka adrenaliny. Pokonanie jej zaczęliśmy od łagodnego podjazdu w głębi doliny Isterdalen, po czym stromym podjazdem pokonywaliśmy kolejne zakręty, aby wjechać na wysokość 852 metrów n.p.m. do przełęczy Alnesreset. Stąd już dość łagodnym zjazdem zjechaliśmy do miejscowości Valldal nad Nordfjordem. Po wjechaniu na szczyt koniecznie trzeba zatrzymać się na parkingu i przejść w kierunku punktu widokowego, z którego rozciąga się urzekająca panorama na całą dolinę, oraz okoliczne szczyty. Noc spędziliśmy w bardzo skromnym pokoju ze wspólną łazienką, muszę przyznać, że był to najgorszy nocleg na całej trasie.
Dzień 17 Solfjord – Droga Orłów – Geiranger – Flydalsjuvet Rock- Dalsnibba – Grodas
Trasa 220 km Nocleg: Havila Hotel Raftevold 298 zł
Poranek zaczynamy od przejazdu Drogą Orłów będącą niezwykle malowniczą trasą widokową w Norwegii, wijącą się licznymi serpentynami wzdłuż malowniczego fiordu Geiranger. Na trasie zatrzymujemy się przy kilku punktach widokowych, ale zdecydowanie najpiękniejszym z nich jest Ørnesvingen. Z tej fantastycznej platformy widokowej rozciąga się zachwycająca panorama Geirangerfjordu, miejscowości Geiranger, wodospadu Siedmiu Sióstr, oraz szczytu Dalsnibba. Po dojechaniu do miejscowości Geiranger robimy przerwę na wczesny obiad, a następnie wypływam w dwugodzinny rejs po fiordzie Geirnger. Następnie jedziemy do punktu widokowego Flydalsjuvet Rock, oraz Dalsnibba, z których roztacza się przepiękna panorama na miejscowość Geiranger i Geiranger fiord. Punkt widokowy Dalsnibba znajduje się na szczycie góry Dalsnibba, która mierzy 1495 m n.p.m. tuż przy jednej z ciekawszych tras, czyli drodze numer 63. Na trasie do niego w sierpniu 2016 roku została otwarta platforma widokowa jest ona częściowo przeszklona, a momentami stoimy na metalowej siatce 500 metrów nad ziemią. Oficjalna nazwa platformy to “Geiranger Skywalk”, ale wszyscy i tak nazywają to po prostu Dalsnibba. My jednak kierujemy się jeszcze wyżej, bo na sam szczyt Dalsnibba Po drodze mijaliśmy najpierw zielone tereny, a wjeżdżając coraz wyżej otaczał nas coraz bardziej surowy krajobraz, a od wysokości około 1000 m n.p.m. zaczął się obszar, w którym śnieg leży prawie przez cały rok. Na samym szczycie znajduje się spory parking, ławeczki. Znajduje się tutaj również sklep z pamiątkami. Za wjazd na ostatni odcinek drogi należy dokonać opłaty, która w 2019 roku wynosiła 150 NOK. Nam jednak pogoda nie dopisała i widoki nie były spektakularne, a w sumie nie widzieliśmy ich wcale ze względu na bardzo dużą mgłę (a może chmury, w których byliśmy).
Dzień 18 Grodas – Loen Skylift – Lodowiec Jostedalsbreen – Grodas
Trasa 120 km Nocleg: Havila Hotel Raftevold 298 zł
Plan na ten dzień mamy dość leniwy. Z rana jedziemy pod Loen Skylift, czyli nowoczesną kolejkę górską, która została uruchomiona 20 maja 2017 roku, więc można powiedzieć, że jest to stosunkowo nowa atrakcja. Kolejka Loen startuje w pobliżu fiordu i możemy nią dojechać na wierzchołek Hoven (1011 m.n.p.m). Pomimo dużej różnicy wysokości jaką pokonuje , podróż wagonikiem zajmuje zaledwie 5 min. Po wjechaniu nią na górę zachwycił nas oszałamiający widok na turkusowe wody znajdujące się na dole, oraz otaczające je skalne zobacza, urokowi temu dodawały dość gęste chmury, które krążyły nad naszymi głowami. Oprócz przepięknej panoramy, emocji dostarczyła również sama jazda na górę, bowiem Loen Skylift jest jedną z najstromiej położonych na świecie kolejek. Na górnej stacji znajduje się restauracja ze spektakularnym widokiem na okolicę, oraz sklepik z pamiątkami. Za przejazd kolejką w obie strony zapłaciliśmy 540 NOK, za osobę dorosłą dzieci do 6 lat nie płacą za bilet. Więcej informacji znajdziecie na ich oficjalnej stronie. Następnie niezwykle malowniczą trasą przez fiordy otoczone turkusową wodą pojechaliśmy pod Lodowiec Jostedalsbreen i jego jęzor Briksdalsbreen. Podczas wycieczki do Norwegii warto zobaczyć choć jeden lodowiec, zwłaszcza że wiele z nich jest dość łatwo dostępnych, a lodowce topnieją w zastraszającym tępie i w przeciwieństwie do innych cudów natury za jakiś czas mogą zniknąć. Pod jęzor lodowca Briksdalsbreen prowadzi dość łatwy szlak o długości 3 km. Zaczyna się on tuż obok hotelu i restauracji Briksdalsbre Fjellstove, przy którym znajduje się również dość duży parking, na którym zostawiamy samochód. Droga została również przystosowana dla wózków, więc bez problemu ze śpiącym maluchem ją pokonujemy. Cała trasa prowadzi wzdłuż górskiego strumyka, z wodą prosto z lodowca. Po drodze mijamy wodospad Kleivafossen, który zapewnił nam mały prysznic z jego bryzy. Osoby bez wózków mogą wybrać krótszą trasę po schodkach wzdłuż wodospadu lub odrobinę trudniejszy spacer po lesie. Drugą opcją dla bardziej leniwych jest wycieczka małym zielonym pojazdem zwanym „trollbiler”. Są to pojazdy przypominające wózki golfowe, które w 2004 roku zastąpiły konie. Wycieczka w obie strony zajmuje ok 1,5 godziny łącznie z przerwą pod lodowcem. Ostatnie 500 metrów trzeba przejść na piechotę. Po tak udanym dniu obfitującym w piękne widoki wracamy odpocząć do hotelu.
Dzień 19 Grodas – Bovgund – Stegastein Viewpoint – Flam – Oslo
Trasa 603 km Nocleg: MOXY Oslo X 395 zł
To nasz ostatni dzień w okolicach Norweskich Fiordów. Po śniadaniu jedziemy do jednej z bocznych gałezi lodowca Jostedalsbreen - Bøyabreen Glacier oraz kościoła klepkowego w Borgund. Który jest najlepiej zachowanym i jednocześnie najpopularniejszym kościołem klepkowym w Norwegii. Konstrukcja kościoła opiera się na około 2000 różnych częściach, a każda została ułożona w nieprzypadkowy sposób. Do dzisiaj możemy podziwiać ten obiekt, który dotrwał w nienaruszonym stanie do naszych czasów. Kościół Borgund stavkirke, znajduje się tuż obok dawnej trasy królewskiej z Oslo do Bergen. Będąc w Norwegii po prostu trzeba zobaczyć choć jeden stavkirke, poczuć ich charakterystyczny zapach, obejrzeć zdobienia z bliska. Co ciekawe jeden z norweskich stavkirke znajduje się również w Polsce, a dokładnie w Karpaczu - Świątynia Vang. Następnie udaliśmy się do Stegastein Viewpoint, czyli niezwykłej platformy widokowej ze stali i laminowanej sosny o długości 30 metrów i szerokości 4 metrów wychodzi na Aurlandsvangen i Aurlandsfjord, z której roztacza się malowniczy widok. Choć muszę przyznać, że sam do niej dojazd wąską i krętą drogą przyprawia o zawrót głowy. Na koniec odwiedziliśmy pięknie położoną miejscowość Flam na końcu Aurlandfjordu, odnogi Sognefjordu. Często w tej miejscowości zatrzymują się wielkie statki wycieczkowe. Będąc tutaj warto wybrać się w rejs po fiordzie. Nam zabrakło jednak czasu na pełne zwiedzanie okolicy, zwłaszcza znajdującego się nad Flam wodospadu Brekkefossen. Zabrakło również czasu na przejażdżkę trasą kolejową Flamsbane. W okolicach Flam można wybrać się na rozmaite piesze wycieczki w pobliskie góry, oraz do Flam Railway Museum, które poświęcone jest historii kolei Flam uznawanej za najbardziej stromą na świecie. Na koniec dnia został nam jeszcze dość długi przejazd do Oslo.
Dzień 20 Oslo-Malmo
Trasa 560 km Nocleg: Quality Hotel The Mill 459 zł
Niestety pogoda zgodnie z prognozami w Oslo nam nie dopisała i od południa zaczął padać deszcz. Rano wybraliśmy się na spacer do urokliwego Parku Vigelanda. Park jest dziełem norweskiego rzeźbiarza Gustava Vigelanda i jego pracowników. Składa się z 212 rzeźb z kamienia i brązu przedstawiających łącznie prawie 600 postaci. Przed deszczem udało nam się jeszcze tylko wybrać pod Pałac Królewski, gdzie dopisało nam wielkie szczęście i zobaczyliśmy jakąś paradę, oraz Honorową zmianę warty Gwardii Królewskiej. Dodatkowo z balkonu pałacu wszystko obserwowali król i królowa Norwegii. To niezwykłe przeżycie zobaczyć takie postacie z tak bliskiej odległości. W związku z tym, ze w Oslo lało zmieniliśmy plany i pojechaliśmy dalej do Malmo, w którym miało świecić słońce i faktycznie tak było. Zwiedzanie Malmo rozpoczęliśmy od starówki i głównego rynku Stortorget, na którym istniał niegdyś największy rynek handlowy w całej Skandynawii! Na rynku znajduje się pochodzący z XVI wieku ratusz, a także zachwycająca, XIX-wieczna apteka Lejonet. Odchodząc nieco dalej doszliśmy do Lilla Torg, czyli małego urokliwego placu, tętniącego przez cały dzień życiem, przy którym znajduje się jeden z najstarszych budynków w Malmo. Na koniec zwiedzania starówki zostawiliśmy sobie najstarszą budowlę w mieście, czyli pochodzący z XIV wieku Kościół św. Piotra w okolicy którego zaparkowaliśmy samochód. Będąc w Malmo nie mogliśmy sobie odmówić odwiedzenia jednego z z parków miejskich, wybór padł na ogrody Slottsträdgården, z zachwycającym wiejskim wiatrakiem. Z racji, że Malmo nie było pierwotnie w planach, a w Oslo nie dopisała nam pogoda chętnie wrócimy do obu miejsc, by na spokojne na zwiedzanie każdego przeznaczyć więcej czasu.
Dzień 21 Malmo –Kopenhaga – Wrocław
Trasa 890 km
To już ostatni dzień naszej przygody. Była to pierwsza tak długa nasza podróż z maluchem na pokładzie i wiecie co takie podróże są super. Z maluchem da się podróżować, a wszystkie ograniczenia są w naszych głowach, reszta to kwestia organizacji!! Dzień już standardowo zaczynamy od dość wczesnego śniadania i ruszamy w drogę do Kopenhagi. Na początek mamy dość krótki przejazd bo zaledwie niecałe 50 km, które pokonujemy w mniej niż godzinę. Największą atrakcją na początek dnia jest przejazd przez most Oresund, Malmo – Kopenhaga. Jest to drugi co do długości most na świecie łączący dwa państwa (most drogowo-kolejowy o długości 7845 m). Po dojechaniu do Kopenhagi zostawiamy samochód na parkingu i kierujemy się do jednego z najbardziej rozpoznawalnych i kolorowych miejsc w Kopenhadze, czyli portu Nyhavn. Urocze małe kamieniczki z barwną fasadą, zbudowane wzdłuż kanału, w swoich wnętrzach kryją niezliczone ilości restauracji, barów i kawiarni. W słoneczne, ciepłe dni to idealne miejsce do wypoczynku. A zacumowane wzdłuż kanału żaglówki, barki mieszkalne i kutry rybackie tylko dodają mu uroku. My jednak ruszamy dalej spacerkiem do Wolnego Miasta Christiania. Gdzie na powierzchni około 40-hektarów grupa duńskich squattersów w latach 70 zasiedliła opuszczone koszary i stworzyła niezależną od miasta dzielnicę Christiania z własnym prawem, flagą, a nawet walutą. Poczuliśmy się tu troszkę jak w Amsterdamie, gdyż na każdym kroku był sprzedawany haszysz i marihuana i unosił się charakterystyczny dla nich zapach, z tego względu nie wolno tu kręcić filmów, ani fotografować – nam jednak udało się zrobić bez problemu kilka zdjęć. Z Christiania kierujemy się do Pałacu Christianborg. Przez długi czas pałac był głównym miejscem zamieszkania rodziny królewskiej, aż do 1794r. kiedy przeniosła się ona do Pałacu Amalienborg. Obecnie mieści się w nim duński parlament, biura rządu i Sąd Najwyższy. Dla turystów zostały udostępnione do zwiedzania m.in. Muzeum Teatru, sala posiedzeń duńskiego parlamentu czy apartamenty królewskie, wykorzystywane przez rodzinę królewską do przyjmowania ambasadorów i urządzania przyjęć. Z pod pałacu idziemy po nasz samochód, aby ułatwić sobie zwiedzanie pozostałych miejsc jakie mamy jeszcze tego dnia w planach. Dalsze zwiedzanie zaczynamy od Zamku Rosenborg, ta wspaniała renesansowa budowla, przyozdobiona wysokimi basztami, traktowana była początkowo jako letnia, wiejska rezydencja królewska, w której duński monarcha wraz ze swoją rodziną odpoczywał z dala od zgiełku miasta. Dziś pełni funkcję historycznego muzeum Rosenborg zaliczanego do najwspanialszych na świecie w swojej kategorii. Jednak nie spędzamy tu zbyt wiele czasu, nie jesteśmy fanami muzeów i ich zwiedzanie sobie darujemy, robimy jedynie krótki spacer po otaczających zamek ogrodach. Stamtąd udajemy się do hali targowych Torvehallerne, na małe co nie co. Znajdziecie w nich liczne restauracje, oraz stoiska z tradycyjnymi duńskimi kanapkami. Po chwili odpoczynku ruszamy dalej, do Zimowego pałacu królewskiego Amalienborg, czyli zimowej rezydencji duńskiej rodziny królewskiej. Stamtąd mamy już blisko do symbolu duńskiej stolicy czyli Kopenhaskej syrenki - pół-kobiety, pół-ryby. Podobno to siostra naszej polskiej Warszawskiej Syrenki. Według legendy obie przypłynęły do wybrzeży Bałtyku w okolice Gdańska. Nasza udała się w górę Wisły i została w Warszawie. Ta druga, zachwycona cieśninami duńskimi, wybrała do życia Kopenhagę. Nieopodal rzeźby Małej Syrenki roztacza się przepiękny Park Langeline. Choć formalnie wchodzi on w skład Cytadeli Kastellet, ta ostatnia wymieniana jest jednak jako odrębna atrakcja turystyczna Kopenhagi. To idealne miejsce na odpoczynek, po dość wyczerpującym zwiedzaniu miasta. Na koniec do odwiedzenia zostawiliśmy sobie Cytadele Kastellet, która obok portu Nyhvan, stała się moim ulubionym miejscem w Kopenhadze. Ta zbudowana na planie pentagramu i składająca się z pięciu bastionów twierdza, służyła do ochrony miasta przed Szwedami. Dziś jest popularnym miejscem spacerów mieszkańców duńskiej stolicy. Do najciekawszych obiektów kopenhaskiej cytadeli należy wiatrak z 1847 roku, Muzeum Historii Twierdzy, oraz więzienie. To by było na tyle w Kopenhadze, zostało nam jeszcze kilka ciekawych miejsc do zobaczenia, ale zostawiamy je sobie na następny raz. Przed nami jeszcze długa droga do domu. Wczesnym wieczorem wyruszamy na przeprawę promową Gedser-Rostock. W planach mamy całonocną jazdę do Polski, tak aby nad ranem dojechać do Wrocławia i tam odpocząć u mamy przed dalszą trasą do Krakowa.
Koszta:
Noclegi kosztowały nas 6909 zł
Prom:
- Moskenes - Bodo samochód do 6 metrów z kierowcą 892 NOK (365 zł) plus druga osoba dorosła 227 NOK (93 zł) Łącznie za dwie osoby dorosłe, samochód i dziecko zapłaciliśmy 458 zł
- Gedser-Rostock za dwie osoby dorosłe, samochód i dziecko zapłaciliśmy 137 euro (575 zł)
- Promy po fiordach zachodnich ok 400 zł
- Most Oresund Malmo – Kopenhaga 247 zł
Paliwo: ok 4000 zł
Jedzenie: w Skandynawii żywiliśmy się głównie zapasami z Polski, więc na jedzenie praktycznie nie wydawaliśmy. Natomiast w krajach nadbałtyckich te ceny były dość przystępne i nie obciążyły naszego portfela za bardzo. Łącznie na jedzenie wydaliśmy ok 2000 zł
Opłaty za autostrady:
Łącznie trip nas kosztował ok 14 600 zł
Cudowna podróż! Marzę o takiej ale kamperem...
Rewelacyjne zdjęcia, fantastyczny opis.
Gratuluję i dziękuję za podróż!!!😊